Jest wiele metod, technik, teorii i szkół nauczania muzyki. Większość z nich skierowana jest do dzieci przedszkolnych i starszych. A co wcześniej? A no często rytmika w przedszkolu, prawda? Prawda. Ale teraz, uwaga! Każdy z nas słyszał kiedyś o jakichś gordonkach. Te mityczne gordonki to właśnie zajęcia dla maluchów, tych najmłodszych. Nawet tych w brzuchu! Zdziwieni? No właśnie! Posłuchajcie, o co chodzi.
Co to są gordonki? – krótka historia
Nazwa zajęć gordonki pochodzi od nazwiska profesora Edwina Eliasa Gordona, amerykańskiego muzyka jazzowego. To właśnie on stworzył teorię uczenia się muzyki A przypuszczał, że muzyka i przedstawianie jej w odpowiedni sposób ma znakomity wpływ na ogólny rozwój dziecka.
Czym więc wyróżnia się ta teoria od innych?
Przy uczeniu się muzyki dziecko słucha i przetwarza to, co usłyszy. Taki sam proces działania zachodzi kiedy dziecko uczy się mówić w jakimś języku. Mówisz do niego „ma ma ma”, w którymś momencie powtórzy „ma ma ma”. Dlaczego więc nie skorzystać z mocy mózgów małych dzieci i uczyć ich języka muzyki? Ha! Śpiewamy im „pam pam pam”, a one za jakiś czas powtarzają to samo! Proste?
Dołącz do naszej zamkniętej grupy dla mam /KLIKNIJ żeby dołączyć/
Dlatego na gordonkach staramy się używać jedynie głosu jako instrumentu (głos mamy czy taty jest tym, który maluch najlepiej zna i chętniej powtarza) i prostych sylab do śpiewania. Teoria uczenia się muzyki wg Gordona pozwala kierować edukacją starszych dzieci, ale o tym innym razem…
Skąd ten szał na gordonki?
Kilka lat temu w Polsce zrobił się boom na zajęcia dodatkowe dla coraz młodszych dzieciaków. Wysyłamy maluszki na gimnastykę, Sensomaluszki, Angielskie Bobasy, itp. W szerokiej ofercie zajęć dodatkowych, które mają sprawić, że nasze dzieci będą geniuszami pojawiły się też właśnie gordonki – zajęcia umuzykalniające dla dzieci poniżej 3.roku życia.
Wspólny czas z dzieckiem
Spotkania z muzyką mają za zadanie rozwinąć w dziecku nie tylko zdolności muzyczne. Rodzic wcale nie musi być wybitnym artystą, żeby asystować dziecku w rozwoju muzycznym. Właśnie w tym gordonki mogą mieć przewagę nad innymi lekcjami muzyki.
Działają na szybszy rozwój mowy czy ruchu, dzięki słuchaniu i tworzeniu muzyki w mózgu powstają kolejne i kolejne neuropołączenia. Wow! Wystarczy, że rodzic będzie starać się powtarzać to, co robi osoba prowadząca zajęcia, pokazywać dziecku, że dobrze się bawi i ruszać się razem w rytm muzyki.
Przecież to zwykłe pam, pam, pam!
Na zajęciach nie ma ani instrumentów, ani nie słuchamy muzyki z nagrań, tylko wierszyki, piosenki, albo melodyjki. I to wszystko na pam pam pam. Rodzice często zadają pytania: czy takie pam pam pam sprawi, że moje dziecko będzie geniuszem? TAK. Wszystko na to wskazuje. Sylaby takie jak pa pa, pam pam czy ba ba, bam bam to jedne z pierwszych słów, które dziecko wypowiada. Dzięki temu na zajęciach posługujemy się językiem na poziomie dziecka, łatwiej dziecku (i rodzicom!) powtórzyć to, co śpiewa/rytmizuje prowadzący.
Znane i nieznane wierszyki i piosenki
Na gordonkach czasem usłyszymy piosenki, które znamy z własnego dzieciństwa (na przykład Wlazł kotek na płotek, Był sobie król czy Morskie opowieści), czasem wierszyki czy wyliczanki (Siała baba mak, Wpadła gruszka do fartuszka czy Raz rybki w morzu brały ślub), ale też znajdą się melodie w zupełnie innych brzmieniach, nieco bardziej skomplikowanych dla nas.
Tak, dla nas, a nie dla dziecka. Coś brzmi bardziej jak szanta, a może hiszpańska melodia albo fragment muzyki filmowej? Tak, dla nas, a nie dla dziecka. My z naszym zapleczem muzycznym, w którym znajdują się głównie piosenki smutne lub wesołe, jesteśmy nieco… ograniczeni. Tak, my, a nie dziecko! Dziecko nie ma z czym porównać tych śpiewanek, dlatego przyjmuje je takimi, jakie są. I dla niego są proste i przyjemne. Dla nas też będą, to kwestia czasu!
A na dodatek…
Mądrzę się, bo chodzę sama na gordonki ze swoimi dziećmi. Starszy Tymon (lat 3) nie miał przyjemności uczestniczyć w zajęciach przed 2. urodzinami. Młodsza Bianka (1,5 roku) chodzi na zajęcia od 4 miesiąca życia. I wiecie co? Jest duża różnica w ich rozwoju muzycznym. A zaznaczę, że oboje z mężem mamy artystyczne wykształcenie i dzieci powinny zdolności wyssać z mlekiem matki… 🙂
Koncerty na żywo dla najmłodszych
A żeby bardziej uatrakcyjnić czas wolny dzieciom i pokazać im mimo wszystko jak wyglądają i brzmią na żywo instrumenty, warto zabierać je na koncerty. A dokładniej na MeloKoncerty – cykl spotkań dla niemowląt i małych dzieci.
Raz w miesiącu w Warszawie – na Saskiej Kępie albo Białołęce w weekend. W trakcie 40 minutowego koncertu mają przyjemność pobawić się w gordonki i posłuchać przebojów muzyki klasycznej granej na żywo. Każdy z nas wychodzi spełniony – dzieci, bo się pobawiły, a rodzice, bo posłuchali koncertu i pokazali dziecku prawdziwą muzykę.
Jeśli podoba Ci się wpis, polub go lub skomentuj na fb klikając /TUTAJ/
Śledź nas na Instagramie, klikając /TUTAJ/