Bardzo długo byłam przeciwniczką kupowania mieszkań na własność, chyba że jako inwestycję, albo mając pewność że będzie się chciało w danym miejscu zostać prawie na stałe. Tak, tak… oczywiście że zawsze można sprzedać i się przeprowadzić, ale jakoś sobie nie wyobrażam inwestowania w swój kącik na ziemi, a potem za kilka lat szukania czegoś nowego.
Do tej pory prowadziłam styl życia nomada. Tam gdzie była praca, tam wynajmowałam lokum, najlepiej maksymalnie 10 minut spacerem do firmy. Teraz od 10 lat mieszkam jakąś minutę od pracy i jest to idealne rozwiązanie.
Niestety z powodu zawirowań rodzinnych, musiałam podjąć praktycznie natychmiastową decyzję odnośnie przeprowadzki moich rodziców ze Śląska do Warszawy. Stan zdrowia mamy był bardzo niepewny, a rokowania były średnio optymistyczne. Przedstawiłam rodzicom propozycję przed pierwszą planową operacją mamy i powiedzmy że wtedy na nią przystali. Pewnie myśleli, że to luźna rozmowa.
Jak kupić mieszkanie?
A że ja należę do osób, które po prostu realizują podjęte decyzje to wprowadziłam całą machinę w ruch. Obdzwoniłam agencje nieruchomości, pozamieszczałam ogłoszenia na lokalnych grupach dzielnic i okazało się że moje wymagania są z kosmosu. A to dlatego że oczekiwałam, żeby w związku z mamą mieszkanie było albo na parterze bez schodków, albo z podjazdem, dwiema windami, które się same otwierają, żeby były dwie osobne sypialnie i salon, plus mały park i kawiarenka.
Wydaje mi się że to raczej normalne oczekiwania i znając moich rodziców nie wywiozłabym ich na obrzeża miasta, gdzie nie ma infrastruktury, tylko chciałabym żeby poczuli się dobrze w nowym otoczeniu. Mogli pójść do parku na spacer i mieli wszędzie blisko, na kawę też.
Jakie masz wymagania odnośnie mieszkania?
Ja nie lubię zakupów, traktuję je zadaniowo, chodzenie po sklepach to dla mnie katorga, więc oglądanie mieszkań też by taką katorgą było. Zatem zanim kupiłam swoje wymarzone (dla rodziców, ale jednak idealne) mieszkanko obejrzałam wcześniej tylko jedno. Właściwie spełniało wymagania; było odremontowane, na parterze, dwa pokoje plus salon z kuchnią, ale… było od wschodu. Byłoby tam ciemno jak w grobie już po południu, biorąc pod uwagę, że rosły tam duże drzewa, które zacieniały okna.
I wtedy objawiła się pani Małgosia, która powiedziała że znajdzie mi mieszkania na Mokotowie. A ja że „akurat! Mokotów nie jest na moją kieszeń”. A pani Małgosia, że„damy radę”.
Mieszkanie do generalnego remontu
I pamiętam ten dzień, a był to piątek, kiedy dostałam link. A akurat byłam po basenie, miałam mokrą głowę i ostatnią rzeczą na jaką miałam ochotę to cokolwiek oglądać. Mieszkanie wyglądało tak jakby nie było remontowane od 50 lat (co było zgodne jak się okazało ze stanem faktycznym) i ogrom rzeczy do zrobienia był porażający, a biorąc pod uwagę że zależało mi na czasie bo wiadomo rodzice, nie wyobrażałam sobie tego kompletnie. Stare futryny, podłogi z plastiku, kaloryfery w dziwnych miejscach, półokrągłe ściany bez kątów prostych, rury od ogrzewania przebiegające w nielogicznych miejscach, różnice poziomów pomiędzy pomieszczeniami – obraz nędzy i rozpaczy.
Dołącz do naszej zamkniętej grupy dla fajnych kobiet /KLIKNIJ żeby dołączyć/
Ale, ale… wpisałam chwilę później adres w mapy i oszalałam. I z tą mokrą głową pojechałam oglądać mieszkanie. I pomimo trudnego (to mało powiedziane) sprzedającego, pomimo stanu do generalnego remontu, pomimo kolejnej pary czyhającej na ten lokal, udało mi się wybłagać żebym mogła dać ostateczną odpowiedź w poniedziałek. Do 10.00 rano. Właściwie to razem z panią Małgosią sterroryzowałyśmy właściciela, który dał się wziąć na litość.
Kupno mieszkania to poważna decyzja, ale…
I to był moi kochani błąd! Ponieważ ja w ten jeden weekend nabawiłam się wrzodów żołądka, bezsenności, oraz osiwiałam (wtedy po raz pierwszy podczas tego projektu mieszkaniowego). Bo jednak może i zakupów nie lubię, ale nietrafiony sweter to ostatecznie mogę schować do szafy, a mieszkanie, które pochłonie większość środków będę musiała utrzymywać i w nie inwestować.
Lokalizacja mieszkania to podstawa
Pewnie jesteście ciekawi dlaczego to lokalizacja tak mnie zachwyciła? Otóż… rok wcześniej na spacerze z kolegą szłam sobie parkiem Morskie Oko i mówiłam „ależ tu jest pięknie, ale chciałabym gdzieś tutaj blisko mieszkać”. A park Morskie Oko jest niedaleko Królikarni i niedaleko Łazienek Królewskich. Jest niedaleko fajnej knajpki Cafe Mozaika, a z okna mieszkania widać Pałac Kultury. Wszystko jest obok siebie i jest tam absolutnie cudnie. A blok znajduje się w pośrodku tych wszystkich rzeczy.
Oprócz katuszy, które cierpiałam próbując podjąć ostateczną decyzję, koleżanka nieopatrznie powiedziała „a weź wpisz ulicę i frazę kupię mieszkanie w Google” i ja to moi drodzy zrobiłam i to był kolejny błąd! Bo znalazłam mieszkanie dokładnie o tym samym rozkładzie, dosłownie dwa bloki dalej, które w ogłoszeniu miało informację że już jest po remoncie i było tylko nieznacznie droższe.
Wszystko da się zrobić, jeżeli się chce…
Problem w tym, że właściciele byli 200 km dalej, osoba która je wynajmowała była akurat w Meksyku (!), a brat miał do Warszawy dojechać dopiero w niedzielę, ale i tak nie miał kluczy. I słuchajcie… oni mi te klucze wysłali pociągiem. Żebym mogła je zobaczyć przed 10 rano w poniedziałek, zanim dam ostateczną odpowiedź w związku z tym pierwszym mieszkaniem. W międzyczasie stargowałam cenę o bardzo dużą kwotę i praktycznie już witałam się z gąską, już prawie odmówiłam poprzednikowi (bo tamta para się zdecydowała i o mały włos moja wspaniałomyślność by dać im znać kosztowałaby mnie chyba utratę zmysłów po fakcie), ale podczas oglądania tego „wyremontowanego” mieszkania okazało się że pod wynajem studentom może i jest ono ok, ale pod siebie (czy też pod rodziców) i tak musiałabym wszystko kuć, rozwalać i robić od początku.
Po podjęciu decyzji będzie już z górki, albo nie…
I nastał poniedziałek. Po dwóch dniach bez snu, z głową bolącą i obłędem w oczach poszłam, spojrzałam przez okno na ten Pałac Kultury, popatrzyłam na sprzedającego i powiedziałam „daj pan papiery bo zaraz zwariuję”. I już!
I nastała cisza przed burzą, bo ja myślałam że teraz to raz, dwa remont, przeprowadzka i święty spokój, a nastąpił armagedon, o którym już niebawem.
Natomiast ja wychodzę z założenia że albo się coś robi, albo się o tym myśli. Nie pamiętam projektu, który bym porzuciła i nie doprowadziła go do końca. To wszystko trwało pół roku i było mega zintensyfikowane. Teraz kiedy to piszę już wiem, że był to ogromny wydatek energetyczny i poniosłam tego konsekwencje (kto jest na Instagramie ten wie o czym mówię),
Obserwuj mnie na Instagramie /KLIKNIJ/)
ale nie ma takiej rzeczy, której nie zrobiłabym dla osób które kocham. A nie wyobrażałam sobie żeby rodzice sami radzili sobie na stare lata kilkaset kilometrów ode mnie. Mam nadzieję że będą szczęśliwi, a ja w końcu odpocznę.
Kupię mieszkanie bezpośrednio czy od agencji?
Natomiast zastanawiam się czy rozwijać temat kupowania mieszkania poprzez agencję nieruchomości i teraz już jestem pewna że nie wyobrażam sobie inaczej. Wszystko posprawdzała pani Małgosia, czułam się przy niej totalnie bezpiecznie, negocjowała w moim imieniu, dawała dobre rady i ratowała tyłek podczas kolejnych etapów sprzedaży (czyli notariusz, umowa przedwstępna, końcowa), sprawiła że się nie pozabijaliśmy z właścicielem, który to samo mieszkanie kupił na handel dwa tygodnie wcześniej i zależało mu na szybkim upłynnieniu. I nie rozumiał po co ma tyle razy brać zaświadczenia np. o niezaleganiu z opłatami w spółdzielni czy w związku z innymi mediami. Koniec końców wszystkim zajęła się nieoceniona pani Małgorzata.
Oczywiście agencja agencji nierówna. Na tym samym osiedlu znalazłam takie samo trzecie mieszkanie w poniedziałek o 8 rano, więc jakby ktoś się sprężył to jeszcze zdążyłabym je zobaczyć, ale okazało się że „oni przed 10.00 nie dzwonią do agentów” Z litości nie podam nazwy tej firmy, a szczęka po tej rozmowie opadła mi do samej ziemi. Nie to nie.
A jak macie swoje doświadczenia dotyczące kupowania mieszkania to chętnie poczytam, piszcie!
Dziewczyny, jeśli uważacie że ten wpis komuś może pomóc, wesprzeć, to wrzućcie ten wpis na swoją tablicę, udostępnijcie, puście w świat. Dziekuję <3