nie mam czasu dla dziecka

Nie mam czasu dla własnego dziecka, ty pewnie też nie, jak większość mam…

Macierzyństwo

Jak zapewne wiecie, nie uciekam od trudnych tematów, zwłaszcza takich, które dotyczą wielu mam (rodziców). Po artykule o dosyć kontrowersyjnym tytule „Oddałaś dziecko do żłobka? Jesteś złą matką” /KLIKNIJ żeby przeczytać/ opinie były różne, od tych że mama POWINNA zostać w domu co najmniej do 3 roku życia, po głosy rozsądku, że energią słoneczną rodziny się nie nakarmi. Pojawiły się też bardzo krzywdzące słowa o matkach, które skoro nie mają czasu na dziecko i muszą je oddawać do żłobka, to w ogóle powinny zrezygnować z macierzyństwa!

Po co ci dziecko, skoro cały dzień spędza w żłobku?

Wiele osób, które wiedzą że prowadzę żłobek i pyta o godziny otwarcia jest w szoku, kiedy się orientuje że dzieciaczki są w nim od otwarcia do zamknięcia. Nie wszystkie, ale zdecydowana większość tak. I zdarza mi się usłyszeć właśnie coś takiego, jak w tytule nagłówka. Kiedyś tłumaczyłam, że żłobek to okres przejściowy, że mamy maja prawo do realizacji zawodowej, że staramy się jak najlepiej zaspokoić potrzeby dzieci, ale wydaje mi się że nie spotykałam się ze zrozumieniem. Teraz już nie komentuję. Nie chcę się denerwować.

Nie mam czasu dla swojego dziecka

Po tym artykule, który zalinkowałam na górze, dostałam bardzo dużo wiadomości prywatnych, zarówno z podziękowaniem za niego, jak i z historiami z życia moich czytelniczek. Dzisiaj przedstawię wam rozmowę z jedną z nich. Napisała do mnie Kasia, że popłakała się po moim artykule i udostępniła go osobom, które krytykowały ją za to że zdecydowała się na żłobek. Zresztą przeczytajcie same, jak wygląda jej wewnętrzna walka pomiędzy chęcią bycia z dzieckiem, a pracą, oraz dodatkowo z próbą nie zatracenia siebie w tym wszystkim.

Dołącz do naszej zamkniętej grupy dla fajnych kobiet /KLIKNIJ żeby dołączyć/

Ja: Jak wygląda twój dzień?

Kasia: Zanim powiem o swoim dniu, to tylko wspomnę że pracuję w firmie, w której zaczyna się od samego dołu, ale która daje możliwości awansu każdemu, po nauczeniu się wszystkiego od podstaw. Kiedy zaszłam w ciąże byłam krok przed awansem na menadżera średniego szczebla. Wszyscy cieszyli się z ciąży, dostałam od szefów wygodny fotel i zapewnienie że będzie na mnie czekał. Pracowałam do 6 miesiąca. W firmie proponowano żeby wziąć krótszy macierzyński, ale zdecydowałam się na rok. Nie było problemu. Przez ten rok byłam w 100% dla dziecka. Ale potem podjęłam decyzję, że pora wracać.

Obserwuj mnie na Instagramie /KLIKNIJ/

Ja: I zdecydowałaś się na żłobek?

Kasia: Tak, myślałam o niani i nawet przeprowadziłam kilka rozmów, miałam jedną panią z polecenia. Potem jednak uznałam, że dziecku do szczęścia bardziej potrzebni są rówieśnicy niż dorosła opiekunka. Koło mnie na osiedlu jest bardzo polecany żłobek i to był strzał w dziesiątkę.

Ja: Więc jeśli wszystko jest super, to skąd te łzy?

Kasia: Bo to wszystko tylko tak wygląda. Mąż pracuje od 9 do 17. Więc nie ma go od 8 do 18 minimum. Na macierzyńskim byłam sama z dzieckiem prawie cały czas. Owszem wstawał w nocy, przewijał, usypiał, ale ja w tym czasie też się budziłam. Po roku z radością wróciłam do pracy, ale otoczenie zweryfikowało to wszystko.

Ja: Kasia, ale zdecydowana większość ludzi pracuje 8 godzin dziennie, ma więcej niż jedno dziecko i sobie radzi.

Kasia: ja wiem, oczywiście, ja absolutnie nie narzekam ani na zmęczenie, ani na ciężką pracę. Jestem dorosła i przewidziałam, że będą nieprzespane noce, pojawi się zmęczenie i brak czasu na chwilę dla siebie. Jak się okazało, największym problemem były moje decyzje. Pierwsza, że wracam do pracy, a druga że dziecko będzie w żłobku.

Ja: To też jest raczej standardowe rozwiązanie dla młodych rodziców…

Kasia: może ich matki i teściowe nie krytykują ich za to, nie wbijają w poczucie winy, mówiąc że dziecko będzie miało chorobę sierocą. Że skoro praca jest ważniejsza, to po co mi w ogóle dziecko? Moja teściowa przez pierwsze dwa miesiące w kółko powtarzała, że ona z dziećmi siedziała w domu nie dlatego, że nie chciało jej się pracować, tylko że jest odpowiedzialną matką. Wychodzi na to, że ja jestem nieodpowiedzialna. Kiedy nas odwiedza, to cały czas wymyśla jakieś problemy rozwojowe; a to że dziecko unika kontaktu wzrokowego, a to że nie chce się z nią bawić, więc to jest moja wina, bo nie poświęcam mu czasu i nie umie się odnaleźć.

Ja: Rzeczywiście to smutne, ale może warto ograniczyć kontakt?

Kasia: Mąż jest za mną, chociaż dwa razy się złamał jak wyjechałam na delegację i nasłuchał się od swojej matki. Generalnie mnie wspiera i zdarzyło mu się zagrozić babci, że jeśli nie zmieni nastawienia to nie będzie nas odwiedzała. Z kolei moja mama proponowała, że będzie się wnukiem opiekować i nie rozumie, że wolę żeby dziecko było w żłobku z innymi maluchami, niż z jedną osobą siedziało w domu.

Ja: no to wróćmy do pytania, jak wygląda twój dzień.

Kasia: Dziecko zazwyczaj wstaje około 6 rano i przychodzi do nas. Albo ja albo mąż, zależy kto wcześniej wstanie robi mu śniadanie. O 7.30 zaprowadzam synka do żłobka i jadę do pracy. Wracam o 18.00 i zabieram go do domu. Czyli około 10 godzin jest bez nas. Mamy z mężem fajny układ, że co drugi dzień po pracy, jedno z nas ma chwilę dla siebie. Ja często wtedy idę do wanny na godzinę, albo idę na paznokcie, a mąż w tym czasie robi kolację i bawi się z synem. Kiedy mąż ma chwilę dla siebie to często idzie się zdrzemnąć. Potem jest kąpiel, czytamy dziecku książeczki i kładziemy spać. I wychodzi na to, że dziecko nas widzi godzinę rano i 4 godziny wieczorem.

Ja: Dalej będę twierdzić, że to taki standard w domach z małymi dziećmi.

Kasia: Tu nie chodzi o standardy życia, tylko o to co się dzieje w głowie rodziców, którzy non stop słyszą z ust najbliższych że dziecko jest porzucane w żłobku, ze będą mieć większą więź z opiekunkami niż z rodzicami. Że wolimy się relaksować, niż zajmować własnym synem. I wiesz, jak słyszysz coś tak często, to zaczyna to rodzić w tobie poczucie winy. Łapię się na tym, że jestem zazdrosna, że syn rano wyciąga rączki do pań w żłobku i nawet nie zrobi mi papa. Jest mi przykro jak dziecko nie chce wychodzić ze żłobka. Zaczynam się zastanawiać czy jestem dobrą matką.

Ja: A jesteś?

Kasia: Jestem. A mój mąż jest dobrym ojcem. Staramy się zapewnić dziecku dobry byt, poświęcać mu czas, który mamy razem, chociażby weekendy i fajne wspólne wycieczki. A jesteśmy krytykowani, że chcemy żyć tak jakby dziecka nie było, co jest kłamstwem i traktuję to jak obelgę. Czytam cię od początku i sama piszesz, że nie można zapominać o sobie. Ten wpis o tym, że matki zapominają swojego imienia po porodzie i są nazywane przez wszystkich mamami i tak postrzegane, jakby przestały być kobietami dał mi siłę, żeby się realizować /KLIKNIJ ten wpis/. I z jednej strony wiem, że moja decyzja jest słuszna, a potem słucham jakiś głupich komentarzy i płaczę.

Ja: Ale płaczesz, bo wydaje ci się że mogą mieć rację?

Kasia: po prostu uzmysławiam sobie, że jestem w tygodniu 5 godzinną mamą i nie chodzi o to czy dziecko jest w żłobku, czy z nianią czy z babcią. Po prostu za nim tęsknię, chcę widzieć to co robi w ciągu dnia. A jednocześnie wiem, że nikt nie nauczy go tyle co panie w żłobku i kontakt z innymi dziećmi. On się tak cudownie rozwija, że najchętniej zatrudniłabym się w jego żłobku i patrzyła na niego przez te 10 godzin.

A potem stukam się w głowę i wiem, że po 3 dniach biegiem wracałabym do pracy, dorosłych ludzi i samorealizacji.

Ja: to zapytam cię o jeszcze jedną kwestię, czy gdyby twoja firma nie była tak przyjazna kobietom, to też wróciłabyś do pracy zawodowej?

Kasia: wtedy szukałabym innej, chociaż na początku też bym pewnie wróciła, bo uważam że jak raz się wypadnie z obiegu, to potem nie ma do niego powrotu. U mnie w grę wchodzą różne programy do obsługi, nowe technologie. Po powrocie miesiąc musiałam nadrabiać i wdrażać się. Na awans będę musiała poczekać aż w 100% ogarnę teraźniejszość i sprawdzę się. Nie rozumiem mam, które żyją zasadą „jakoś to będzie, będę się martwiła jak wrócę”, a potem się dziwią że są zwalniane, albo nie odnajdują się. Może mają bardzo bogatych mężów, albo nie mają zawodowych ambicji i realizują się w domu. Mają takie prawo, ale jeśli kiedyś mają wrócić do pracy, to po 3 latach mogą liczyć tylko na wypowiedzenie, albo degradację stanowiska.

Ja: Czy uważasz że twoje dziecko jest szczęśliwe?

Kasia: Bardzo! Ja w ogóle nie widzę, żeby to że nie jest z nami 24 godziny na dobę robiło na nim jakiekolwiek wrażenie. Świetnie się rozwija, gada jak najęty, przynosi ze żłobka różne piękne prace, ma kolegów i jest bardzo radosny. Powtarza jak bardzo nas kocha. To tylko źli ludzie próbują nam wmówić że jest inaczej. Teraz tak sobie myślę, że rzeczywiście powinnam ograniczyć kontakt z tymi ludźmi… Dzięki za wszystko!

Ja: To ja dziękuję.

Dziewczyny, jeśli uważacie że ten wpis komuś może pomóc, wesprzeć, to wrzućcie ten wpis na swoją tablicę, udostępnijcie, puście w świat. Dziekuję <3

Jeśli podoba Ci się wpis to zapraszamy na facebook /KLIK/ i Instagram /KLIK/