Praca w czasach pandemii okazała się albo strzałem w dziesiątkę, albo kulą w płot. To była nowa sytuacja dla wszystkich, więc z wyrozumiałością podchodziłam do działań rządu, który działał metodą prób i błędów. Ale ja nie o tym, tylko o presji, która była wywierana na młodych przedsiębiorców poprzez rzesze świetnie funkcjonujących w sieci ludzi, dla których jest to sposób na życie i które odnalazły swoją niszę. No szlag mnie trafiał i połowę ludzi, których lubię oglądać na instagramie musiałam wyciszyć, bo nie dało się ich słuchać.
Rok temu zaczął się lockdown, który jakby nie patrzeć zabił setki, jeśli nie tysiące biznesów, etatów, pomysłów na biznes. Czy ktoś przypuszczał, że to będzie trwało tak długo? Nie sądzę…
Jak się pracuje stacjonanie w dobie pandemii
Rok temu moja firma świetnie prosperowała, czułam się bezpieczna zawodowo. Od marca do maja, kiedy byliśmy zamknięci (żłobek i przedszkole) pojawił się nawet pomysł żeby zawiesić działalność i zacząć kiedyś całkiem od zera, w mglistej przyszłości, kiedy lockdown się skończy. To co sprawiło że policzyliśmy wszystko i daliśmy sobie jakąś granicę byli tylko i wyłącznie ludzie. Czuliśmy się odpowiedzialni za zespół i za klientów. Zresztą moi pracownicy naprawdę stanęli na wysokości zadania i pokazali że gramy do tej samej bramki. Na szczęście premier skrócił czas zamknięcia placówek żłobkowych z 27 maja do chyba siódmego i bardzo, bardzo powoli wróciliśmy do gry. Kiedy odrobimy straty? Nie wiem czy rok starczy, żeby wyjść na zero, nie mówiąc o spłacaniu pożyczki. No ale cała moja energia była sfokusowana wyłącznie na rozruszaniu działalności.
Czy biznes on line jest dla każdego?
Ostatnią rzeczą, o której myślałam czując stres związany z odpowiedzialnością za ludzi, to wymyślanie nowych pomysłów na biznesy on line. Zresztą umówmy się, pomysły może i były, ale to nie jest hop siup. Jeśli ktoś nie ma społeczności w internecie to nic nie sprzeda, chyba że ma fundusze na pozycjonowanie, reklamę na facebooku i instagramie, albo ma wpływowe w sieci koleżanki, które go polecą. A przede wszystkim na tym się zna. Ja się znałam jeszcze 2 lata temu, chciałam spróbować teraz i kompletnie wszystko jest inne, wypadłam z obiegu i musiałam poprosić osobę zewnętrzną żeby mi wszystko poustawiała.
Inspiracja to podstawa w czasie pandemii
Do czego zmierzam… Fajnie jest kogoś inspirować, fajnie pokazywać nowe możliwości, ale nie na zasadzie grzmienia jak ksiądz z ambony: otwierajcie biznesy on line!, przenieście swój biznes do sieci!, tylko pokazywanie sposobów, przykładów. Niektóre osoby, które tak grzmiały, świetnie zarobiły na strachu swoich obserwatorów przed utrata pracy, oferując im właśnie swoje produkty on line, które miały sprawić że zostaną oni mistrzami tego rodzaju biznesu. Kupiłam z ciekawości. Było tam wszystko oprócz konkretów.
Dołącz do naszej zamkniętej grupy dla fajnych kobiet /KLIKNIJ żeby dołączyć/
Czy mnie to zdziwiło? No nie. Potrzebę zakupu trzeba umieć stworzyć, co tylko udowadnia że albo ma się do tego dryg, albo nie ma. Albo porwie się tłumy, albo jakkolwiek miałabyś świetny produkt, to nie ruszysz z kopyta bez wsparcia.
Czy dobry produkt obroni się sam?
Czy dobry produkt się obroni? Oczywiście, ale to wymaga czasu i dużych nakładów na produkt w który się wierzy. A potem to kwestia reklamy i utrzymania jakości. I odbiorców…
Obserwuj mnie na Instagramie /KLIKNIJ/
Nie każdy może pisać ebooki, które się sprzedadzą w dobie pandemii. Co z tego, że napisałabym ebook „jak otworzyć i prowadzić żłobek” (bo na tym się znam) skoro na forach dla właścicieli był popłoch, że wszyscy klienci odeszli, nie stać ich na pracowników i muszą sprzedać placówkę. Czy moja 11 letnia wiedza byłaby warta, żeby kupić produkt elektroniczny? Tak! Kiedy ja otwierałam żłobek poświęciłam 2 miesiące codziennego rozpoznania rynku i do wszystkiego doszłam sama, bo nie było jeszcze wtedy Ustawy żłobkowej. Ileż ja bym dała za taki ebook, który oszczędziłby mi czas, pieniądze i masę początkowych błędów. Naprawdę sporo.
Czy wtedy kiedy nie wiedziałam czy starczy mi na podstawowe opłaty, Zusy i podatki miałam energię na pisanie ebooka, który nie miał sensu w tym momencie? No nie…
Dlatego jeśli teraz, po roku dalej nie macie swojego biznesu przeniesionego do sieci to głowa do góry. Ja dzięki temu, że skupiłam się na swojej firmie, uratowałam ją i wszystko idzie ku lepszemu.
Fajnie próbować jeśli ma się z czego żyć
Natomiast do poruszenia tego tematu skłoniła mnie rozmowa z koleżanką, która praktycznie w ciągu roku próbowała mnóstwa rzeczy, ale niczego w efekcie nie dociągnęła do końca. Ma dużą wiedzę, jest osobą kreatywną, ale w którymś momencie napotykała na opór, związany z brakiem doświadczenia w działaniach w sieci, marketingu on line i mnóstwem innych rzeczy. Tylko ona ma tę świetną sytuację, że ma duże oszczędności i potraktowała ten pandemiczny rok na próbowanie nowych rzeczy. Ostatecznie wróciła do tego czym zajmowała się od lat i na czym najlepiej się zna.
Dlatego trzeba po prostu robić swoje i nie ulegać naciskom osób, które cały swój biznes budowały w sieci od zera latami, że w czasie pandemii i upadania firm stacjonarnych, należy ot tak, w magiczny sposób znaleźć swoją niszę. Natomiast jeśli nie ma się co włożyć do garnka to wtedy po prostu robisz to co pozwoli ci te ciężkie czasy przeżyć. Żadna praca nie hańbi, ale wbijanie w poczucie winy osoby w kryzysie, które nie są w stanie wymyślić czegoś co zaskoczy od razu już nie…
A ty? Jak sobie zawodowo radzisz w pandemii?
Dziewczyny, jeśli uważacie że ten wpis komuś może pomóc, wesprzeć, to wrzućcie ten wpis na swoją tablicę, udostępnijcie, puście w świat. Dziekuję <3