Mam taką koleżankę, która z własnej, nieprzymuszonej woli zrezygnowała z siebie, żeby jak twierdzi zapewnić lepszy byt swojemu dziecku. Wszystko to, co tu napiszę już jej powiedziałam, więc pewnie nie będzie zaskoczona, ale może was zmusi do kilku refleksji.
W tej chwili synek koleżanki ma 7 lat. Chodzi na wszelakie możliwe zajęcia, na które ma ochotę. Zasada jest taka, że jedyną obowiązkową aktywnością dodatkową jest nauka języka i to jest akurat ok. Pozostałe zajęcia to aktualne zainteresowania chłopca. Rzeźbił już w glinie, malował, budował roboty z Lego, grał w piłkę, jeździł konno, grał na keyboardzie i zapewne robił wiele innych rzeczy, o których nie wiem. Jak miał dwa latka, to zaliczył wszystkie zajęcia sensoryczne, gordonkowe /KLIK/ itp.
Brzmi cudownie. Dziecko ma szansę znaleźć rzecz, która go pasjonuje. Rozwija się w różnych kierunkach, a ponadto nikt go do niczego nie zmusza. Sam wybiera to co go bawi i sprawia przyjemność. Zastanawiacie się pewnie jakie są wady takiego rozwiązania. A są przynajmniej trzy.
Ucz dziecko konsekwencji i odpowiedzialności
Po pierwsze kwestia słomianego zapału dziecka. Wiadomo, że kiedy jest małe, nie musi wiedzieć co będzie jego hobby. Próbując różnych rzeczy, poznaje siebie. Pełna zgoda! Ale kiedy dziecko chce lepić w glinie i zapisuje się na kurs, powinien ten kurs skończyć. Jeżeli zapisuje się na kurs robotyki, to powinien dojść do końca tego kursu. Powinniśmy uczyć dziecko konsekwencji i odpowiedzialności za swoje decyzje ( i nasze pieniądze). Pozwalając mu rezygnować z rzeczy, na które nas namawiało pokazujemy że nic nie musi, a wszystko może (a o ile w dorosłym życiu hołduję tej zasadzie, to w przypadku dziecka to nie działa). /Jeśli nie czytałaś wpisu o tym jak nie zabierać dziecku dzieciństwa KLIKNIJ/
Zajęcia dodatkowe dla dzieci kosztują majątek
Druga kwestia, to finanse. Dlatego wspomniałam o tym, że koleżanka zrezygnowała z siebie, bo pracuje nie tylko na etacie, ale bierze też dodatkowe zlecenia. Jest tak zwaną „wąską specjalistką” i jej praca jest bardzo pożądana i ceniona.
Obserwuj mnie na Instagramie /KLIKNIJ/
Dlaczego to robi? Ten kto ma dzieci wie, ile kosztują zajęcia dodatkowe. Kiedyś mi to podliczyła i tak: angielski 600 zł ( 8 razy w miesiącu), basen 200 zł (4 razy), robotyka 750 zł za kurs, glina w Domu Kultury 120 zł za miesiąc. Do tego dochodzi świetlica w szkole, a teraz w wakacje półkolonie. Robi wrażenie, przynajmniej na mnie, bo na swoje przyjemności chyba nie wydałam takiej kwoty w jeden miesiąc. I tak jest miesiąc za miesiącem. A młody po czterech zajęciach z budowania robotów stwierdził, ze mu się nie podoba i więcej nie pójdzie. Jak się zapewne domyślacie nie było opcji ze zwrotem kosztów za niewykorzystane zajęcia. Tak samo było z końmi. A osprzęt też niemało kosztował. Teraz się kurzy w piwnicy.
Z jednej strony stać cię, to płać. A z drugiej patrz punkt pierwszy.
Czas jest ważniejszy od pieniędzy i zajęć dodatkowych
No i trzecie kwestia, dla mnie tak samo ważna jak konsekwencja. Mianowicie czas. Koleżanka argumentuje, że to nie tak, że dziecko jej nie widzi, bo ona przecież ona robi te dodatkowe projekty wtedy, kiedy dziecko jest na swoich zajęciach. Tylko, że po pierwsze on ciągle jest na zajęciach, po drugie ona cały czas pracuje! To jest taki obieg zamknięty. Dziecko się bawi, a ona pracuje. Kiepska sprawa. Na zajęcia też dziecko trzeba zawieźć, stojąc w korkach godzinami. Nie pamiętam, kiedy gdzieś wyszła, nie pamiętam żeby się po prostu gdzieś relaksowała. Nic dla siebie nie robi, bo uważa że w weekendy musi poświęcić się dziecku.
Wyższe cele? W imię czego?
To co ja widzę, to jej skrajne zmęczenie, zarzynanie się w imię (jej zdaniem) wyższych celów. Chęci zapewnienia dziecku wszystkiego co najlepsze, zupełnie nie widząc że nie uczy go szacunku do pieniędzy i odpowiedzialności. I nie rozumie, że zamiast zajęć dodatkowych byłoby lepiej (moim zdaniem) żeby była po prostu mamą. I że czas z dzieckiem lepiej by zrobił obojgu, niż najciekawsze nawet hobby.
Dołącz do naszej zamkniętej grupy dla fajnych kobiet /KLIKNIJ żeby dołączyć/
Jest piękną i jeszcze młodą kobietą. Ma jedno życie, które mija jej na pracy i podróżowaniu od jednej świetlicy do drugiej. Pewnie jesteście ciekawe, co w tym czasie robi tata dziecka. Niestety mieszka za granicą na stałe. Koleżanka mogłaby oczywiście poznać jeszcze jakiegoś fajnego mężczyznę, ale nie widzi takiej potrzeby. Zresztą, który mężczyzna zaakceptowałby takie styl życia?
Czy jesteś szczęśliwa w swoim życiu?
Niby każdy może robić ze swoim życiem to co chce. Na pytanie czy jest szczęśliwa, powiedziała że jej szczęście się nie liczy, bo ona musi zapewnić byt swojemu dziecku. Wspomniałam, że jest specjalistką w swojej branży? Zarabia bardzo dobre pieniądze, których prawie w ogóle na siebie nie wydaje, za to ma dwa subkonta. Jedno na studia syna, a drugie na jego dorosłe życie (!!!).
Gdyby nie to, ze dzieli nas 300 km to chętnie walnęłabym ją cegłówką. Dorosłe życie, to ona ma tu i teraz. I to życie przelatuje jej przez palce! Jak już ona zafunduje mu te ekskluzywne studia (o ile nie zniechęci się po pierwszym semestrze) to stać go będzie, żeby się samemu utrzymać. Zawsze powtarzam: wędka, nie ryba.
No i oby podał jej szklankę wody na starość.
Tak więc kobiety, to cudownie że zapewniacie dzieciom możliwość kreatywnego rozwoju, ale nie zapominajcie o sobie. Wy też jesteście ważne!
Dziewczyny, jeśli uważacie że ten wpis komuś może pomóc, wesprzeć, pokazać że inni „też tak mają” to wrzućcie ten wpis na swoją tablicę, udostępnijcie, puście w świat. Dziekuję <3
—> Wypalenie macierzyńskie, czyli burn out /KLIK/
—> Czy na pewno jesteś taką mamą jaką chciałoby mieć twoje dziecko? /KLIK/
—> Trudny wpis o wszystkowiedzących mamach, które nie pozwoliły ojcu stać się tatą /KLIK/
—> Jak kochać dziecko, tak aby wiedziało i czuło że jest kochane? /KLIK/
Jeśli podoba Ci się wpis to zapraszamy na facebook /KLIK/ lub instagram /KLIK/