Zapewne większość z was pamięta wywiad z mamą która przyznała się, że żałuje że ma dziecko. Jeśli nie czytałaś kliknij TUTAJ. Wpis był mocno komentowany i udostępniany. Jak się okazało dotarł też do panów. Dostałam od kobiet ponad 40 prywatnych wiadomości, w których utożsamiały się z bohaterką wywiadu, oraz kilka od mężczyzn. To były smutne historie, bo okazało się że mężczyźni zostali pozbawieni wyboru. Ktoś podjął decyzję za nich, oczekując wzięcia pełnej odpowiedzialności za dziecko, które miało, lub już pojawiło się na świecie.
Odpisałam na wiadomości od mężczyzn. Każdego też zapytałam, czy byłby skłonny na udzielenie wywiadu lub na wykorzystanie fragmentów maila we wpisie. I tak… trzech nie odpisało, jeden odpisał że nie ma opcji, bo jego kobieta czyta tę stronę i nie chce, żeby się dowiedziała, jeden zgodził się na wykorzystanie fragmentów, a jeden poprosił o pytania do wywiadu.
Dlaczego kobiety zachodzą w „nieplanowaną” ciążę?
Ktoś powie że idąc do łóżka zakłada się to, że może dojść do ciąży. Pewnie. Wpadki też się zdarzają. Ale wpadki mają to do siebie, że nie są planowane.
Nie jest żadną tajemnicą, że od zarania wieków kobiety zachodziły w ciążę aby zatrzymać partnera, skłonić go tym krokiem do oświadczyn i założenia rodziny, albo w ten sposób zrealizować swoje instynkty macierzyńskie.
I wszystko fajnie do momentu, w którym mężczyzna też marzy o dziecku. Z tą konkretną kobietą. Gorzej jeśli związek się sypie, na horyzoncie pojawia się widmo rozstania i wtedy … tadaaam! – będziemy mieli dziecko!
Mało kiedy głos rozsądku, mówiący że ta historia nie skończy się dobrze jest dopuszczany do świadomości. Raczej „jakoś to będzie” zdecydowanie krzyczy głośniej.
A potem płacz i lament bo facet mnie zostawił w ciąży, albo z dzieckiem. Tylko że bez dziecka też by zostawił.
Nie każdy mężczyzna nadaje się na ojca – i ma do tego prawo
Często jest tak, że mężczyzna nie dorósł jeszcze do roli ojca. Jest w fajnym związku, świetnie się bawi. Korzysta z uroków życia we dwoje. A kobieta jest już gotowa do roli mamy. Czas leci, partner się nie deklaruje, zbywa rozmowy o dzieciach. Ileż można czekać.
Jeśli rzeczywiście temat dzieci jest bojkotowany, warto zastanowić się czy jest się związaną z odpowiednim człowiekiem. Bo może on nigdy nie będzie chciał mieć dzieci. Nie wie tego teraz, może nie wiedzieć za rok, czy dwa lata. A kobieta traci cenny czas.
Dołącz do naszej zamkniętej grupy dla fajnych kobiet /KLIKNIJ żeby dołączyć/
Najgorszą rzeczą, jaką można wtedy zrobić to zajść w ciążę. Bo przyszły ojciec zapewne poczuje dokładnie to, co poczuła tamta mama z wywiadu. Będzie czuł się osaczony, podstawiony pod ścianą, obarczony obowiązkami, które go nie interesują, bo ma inne priorytety. Bo chce zwiedzać świat i robić karierę (będąc jak najbardziej spełnionym i szczęśliwym), a nie zmieniać pieluchy i jeździć na szczepienia. I pewnie będzie kochał malucha, pewnie będzie się wywiązywał z obowiązków, ale czy będzie szczęśliwy? /Przeczytaj jak powiedzieć mężowi o ciąży KLIK/
Zapraszam na wywiad z Wojtkiem.
A: no to jaka jest twoja historia?
W: No banalna. Pewnie takich facetów jak ja są tysiące. Moją kobietę poznałem na studiach, czyli jakieś 12 lat temu. To była miłość od pierwszego wejrzenia. To co nas połączyło to podróże. Byliśmy na wszystkich kontynentach, każdy weekend bliżej lub dalej. Żyliśmy chwilą. Przynajmniej ja nie planowałem nic w przód. Było nam dobrze.
A: Brzmi nieźle
W: Wynajęliśmy wspólne mieszkanie, skończyliśmy studia, znaleźliśmy dobrą pracę. Czas leciał. Ja zająłem się wyjazdami wspinaczkowymi, sportami ekstremalnymi i zaczęły się problemy bo często mnie nie było. Mogliśmy robić to razem, ale G nie miała tak elastycznej pracy niż ja. Zaczęliśmy żyć obok siebie. Pewnie też z biegiem czasu zupełnie zmieniły nam się priorytety.
A: To może powinniście się rozstać
W: Tylko że my się kochaliśmy w tym wszystkim. Wracałem do bezpiecznej przystani. Nigdy nie rozglądałem się na boki. I żeby była jasność oczywiście nie jestem bez winy. Może to ja powinienem powiedzieć: jeśli nie odpowiada ci mój styl życia, to się rozstańmy. A ja nic nie mówiłem bo było mi dobrze.
A: To komu było źle?
W: Mojej kobiecie. I ja ją rozumiem. W końcu to ona dała mi ultimatum. I ja się wtedy wystraszyłem, bo nie chciałem jej stracić. Na prawie rok zarzuciłem wszystkie dalekie podróże. Tylko, że wtedy to ja zacząłem być coraz bardziej zdołowany i przybity. Nic mnie nie cieszyło. Nawet przestaliśmy wychodzić z domu, bo nic mi się nie chciało. Za każdym razem jak któryś z kolegów opowiadał, że zaliczył jakiś szczyt to miałem ucisk w żołądku i tak strasznie mu zazdrościłem.
A: A jak reagowała G?
W: ona była bardzo szczęśliwa, miała mnie w domu i to jej wystarczało. Tylko że ja zacząłem warczeć i reagować przesadnie na wszystko. Czułem się jak zwierzę w klatce. Miałem ochotę wyjść z domu i już nigdy nie wrócić.
A: Powiedziałeś jej o tym?
W: na początku nie, ale potem ona zaproponowała terapię, bo widziała że nie jest dobrze miedzy nami. I ja poszedłem. Tylko że terapia zupełnie nie przebiegła po jej myśli. Bo na niej sobie wiele rzeczy uświadomiłem. Przede wszystkim że nasze drogi kompletnie się rozeszły. Że dalej ją kocham, ale jesteśmy odrębnymi istotami, które spędziły cudowny czas ze sobą, ale teraz mają zupełnie inne potrzeby. Oboje płakaliśmy. G czuła żal do mnie, ale najbardziej do siebie że mnie na tę terapię zaciągnęła. Wydawało jej się, że gdyby nie to, dalej bylibyśmy razem. A terapie przyspieszyła to co było nieuniknione.
A: I co było dalej?
W: Było mi jej tak strasznie szkoda, że kiedy zaproponowała żeby jeszcze dać sobie trochę czasu i na spokojnie podjąć decyzję, to się zgodziłem. Powiedziała że zrozumiała, że potrzebuję więcej przestrzeni i że jeśli chce to mogę znowu planować podróże. Pomyślałem, że ok. Spróbujmy.
A: Ale opowiedz o ciąży
W: Ja zawsze byłem zabezpieczony. Oczywiście wiem, że gumki są czasami zawodne, ale nam się udawało. W pewnym momencie G zaczęła mieć problemy hormonalne (tak mi mówiła) i endokrynolog przepisał jej tabletki. Widziałem je na własne oczy, jak je brała więc przestaliśmy się zabezpieczać w inny sposób. Potem się dowiedziałem, że to był wybieg. Ale nie chcę o tym mówić, grunt że dowiedziałem się po fakcie.
A: I zaszła w ciążę?
W: Tak, w jakieś dwa miesiące po zaczęciu brania pigułek. Ja byłem już wtedy spakowany na wysokogórską wyprawę, wszystko obliczone na jakiś miesiąc poza domem. I powiedziała mi dzień przed wylotem. Byłem w szoku. Bo jak to? Antykoncepcja zawiodła? G oczekiwała że wszystko odwołam i z nią zostanę. Ale po pierwsze byłem w szoku, po drugie ja się wcale nie cieszyłem, po trzecie nie uważałem że moja obecność w tym momencie jest niezbędna. Co innego 9 miesiąc, a nie pierwsze tygodnie. Awanturę słyszeli chyba wszyscy sąsiedzi. To znaczy G krzyczała na mnie, płakała, przeklinała mnie, manipulowała, rzucała się na łóżko i na podłogę. Próbowała rozpakować na siłę moje bagaże. Wyszedłem wtedy z domu. W Polsce byłem 6 tygodni później.
A: I spotkaliście się?
W: Oczywiście. W końcu ja oficjalnie dalej tam mieszkałem. Przez ten czas przemyślałem sobie wszystko i z jednej strony czułem odpowiedzialność, a z drugiej zupełnie nie widziałem się w roli ojca. Co więcej, my o tym nie rozmawialiśmy.
A: No proszę cię, tyle lat razem i nie rozmawialiście o dzieciach?
W: Nie, że nie rozmawialiśmy, tylko nie snuliśmy planów. Nigdy nie widziałem G która się rozczulała nad dziećmi. Wręcz unikała ich wśród znajomych. Nigdy mi nie wspomniała że chciałaby mieć dziecko. Nigdy. Może kiedyś doszłoby do tego tak normalnie, ale my byliśmy na rozdrożu. Dopiero co po tej terapii jakoś próbowaliśmy to poskładać. To raczej kiepski pomysł na dzieci. Gdyby powiedziała mi, że marzy o dziecku, już dawno bym jej powiedział że to nie jest niestety moje marzenie.
A: No i co dalej?
W: Było grubo, wtedy już mówiłem wprost co myślę i co czuję. G zupełnie sobie z tym nie radziła. Przeniosłem się do innego pokoju. Zadeklarowałem swoją pomoc zawsze i wszędzie, ale zapowiedziałem, że miedzy nami się wypaliło. Było dramatycznie wtedy. Całe tabuny znajomych próbowało przemówić mi do rozsądku. Ale ja się nie uchylałem od odpowiedzialności, tylko po prostu nie chciałem kontynuować tej relacji.
A: A skąd wiesz że to nie była wpadka?
Podczas jednej w awantur G mi powiedziała coś w stylu „ jakbym wiedziała, że tak się zachowasz, to nigdy nie zaszłabym z tobą w ciążę”. To było jakby mnie ktoś walnął w głowę wielkim kamieniem. Próbowała to odkręcać jakoś, ale ja już wtedy wiedziałem. Potem niestety to się potwierdziło, że planowała zajść ze mną, żeby mnie usidlić na tyłku. Nie było żadnego endokrynologa, a tabletki nie były jej przepisane. W sumie nie wiem skąd je wzięła i co tak naprawdę łykała. Może kwas foliowy.
A: Jak teraz wygląda sytuacja?
W: Wygląda tak, że nasza córka ma 2 lata. Jest najpiękniejszym dzieckiem jakie można sobie wyobrazić i jest całkowicie córeczką tatusia, którego niestety widzi rzadko. Wyprowadziłem się i kiedy tylko mogę to staram się z nią widzieć. Ale dalej jestem częściej w drodze niż na miejscu. Gdybym został byłbym nieszczęśliwy. Cała nasza rodzina byłaby nieszczęśliwa.
G nie pogodziła się z naszym rozstaniem i jak tylko dowiaduje się że wróciłem to natychmiast wydzwania i oczekuje że rzucę wszystko i będę u nich siedział. Nie chce pozwolić mi na to żebym zabierał córkę do siebie, twierdząc że się o nią boi. Chce żebym zostawał na noc, próbowała wielokrotnie doprowadzić między nami do zbliżenia. Tylko że ja się z kolei boję tego, że zostanę ojcem po raz drugi, a ponadto naprawdę nie czuję do niej nic. W sensie miłości. Zostawiłem to za sobą.
A: Jak się czujesz z tą sytuację?
W: Fatalnie. Mam poczucie winy w stosunku do dziecka. Żal do G że mnie próbowała w taki sposób spacyfikować. Że na świecie pojawiła się mała dziewczynka, która teraz ponosi konsekwencję nieodpowiedzialności swojej mamy. Chciałbym małej nieba przychylić, pozostając w zgodzie ze sobą, ale jest mi pod górkę, bo zawsze pojawia się tysiąc argumentów przeciw. Proponowałem, że zabiorę córkę do moich rodziców na tydzień. Nie. Chciałem zabrać do mieszkania. Nie. Na spacer? Tylko we trójkę. Chcesz zostać z dzieckiem na noc, musisz spać w jej domu, najlepiej w łóżku mamusi…
Wielokrotnie rezygnowałem z czegoś dla dziecka. To oczywiste w normalnych rodzinach, ale nasza taka nie jest. Nie pisałem się na dziecko. Było przez nas nie tylko nieplanowane, ale nawet nie było wpadką. Było wyłącznie sposobem na zatrzymanie mnie przy sobie. A to cios poniżej pasa. Nie wiem jak teraz zaufam kolejnej kobiecie.
Dziękuję za rozmowę.
Dziewczyny, jeśli uważacie że ten wpis komuś może pomóc, wesprzeć, pokazać że inni „też tak mają” to wrzućcie ten wpis na swoją tablicę, udostępnijcie, puście w świat. Dziekuję <3